Jak wiecie, albo i nie. Lubię ćwiczyć, naprawdę, lubię ale brakuje mi motywacji. Raz ona się pojawia i ćwiczę jak typowy sportowy świr, odżywiam się dobrze, w każdym bądź razie staram się. A raz tracę ją całkowicie i robię może dwa treningi w tygodniu, a jeżeli chodzi o jedzenie, to szkoda gadać. Jem za przeproszeniem, jak nie najedzona świnia.
Jeszcze niedawno, przed świętami miałam wyzwanie wytrzymać jak najdłużej bez słodyczy. Nadeszły święta i wiadomo, serniczek, karpatka i makowiec. Wytrzymałam dwa miesiące, ale żałuję że w święta się skusiłam, bo teraz bardzo ciężko jest odmówić. Wczoraj zjadłam ptasie mleczka, prawie cała tabliczkę! (na dodatek, kocham ptasie mleczka) Zdenerwowałam się i byłam na siebie zła, ale powiedziałam "Dałaś radę dwa miesiące, to i dasz kolejne! Uwierz w siebie". Zrobiłam wieczorem kolacje dla siebie, żebym miała na dzisiaj. Przez cały dzień jem regularnie. Nie jem zbyt dużo, a trening cardio 30 minut zrobiłam rano i mam zamiar ćwiczyć za chwilę z Ewą Chodakowską, Killer. Killer jest moim ulubionym programem treningowym, tuż po nim Skalpel. Wszystkie treningi robię z małym obciążeniem!
Więc, najlepiej jest powiedzieć sobie prawdę i szczerze ze sobą porozmawiać, przed lustrem. Czuję się lepiej i mam wyzwanie, tydzień treningu. Czy mi się uda? Zobaczymy, ale wierzę w moją siłę. Jeżeli człowiek czegoś naprawdę chce, to na pewno to osiągnie. Po świętach naprawdę, nie miałam tej motywacji. Ale po wczorajszych ptasich mleczkach, szlak mnie trafił i trzeba w końcu coś ze sobą zrobić.
Moje małe, ale bardzo ważne wyzwanie to poruszać się więcej w weekendy. Bo kiedy idę w tygodniu do szkoły, nie siedzę na przerwach na tyłku. Zawsze coś robię. A kiedy przychodzę do domu, to zawsze znajdę jakieś zajęcie, ale jeżeli chodzi o weekendy wygląda to całkowicie inaczej. Trening, później komputer, trening i komputer.
Więc trzymam za was kciuki i proszę trzymajcie i też za mnie.
Komentarze
Prześlij komentarz