Jak wiecie, albo i nie. Lubię ćwiczyć, naprawdę, lubię ale brakuje mi motywacji. Raz ona się pojawia i ćwiczę jak typowy sportowy świr, odżywiam się dobrze, w każdym bądź razie staram się. A raz tracę ją całkowicie i robię może dwa treningi w tygodniu, a jeżeli chodzi o jedzenie, to szkoda gadać. Jem za przeproszeniem, jak nie najedzona świnia. Jeszcze niedawno, przed świętami miałam wyzwanie wytrzymać jak najdłużej bez słodyczy. Nadeszły święta i wiadomo, serniczek, karpatka i makowiec. Wytrzymałam dwa miesiące, ale żałuję że w święta się skusiłam, bo teraz bardzo ciężko jest odmówić. Wczoraj zjadłam ptasie mleczka, prawie cała tabliczkę! (na dodatek, kocham ptasie mleczka) Zdenerwowałam się i byłam na siebie zła, ale powiedziałam "Dałaś radę dwa miesiące, to i dasz kolejne! Uwierz w siebie". Zrobiłam wieczorem kolacje dla siebie, żebym miała na dzisiaj. Przez cały dzień jem regularnie. Nie jem zbyt dużo, a trening cardio 30 minut zrobiłam rano i mam zamiar ćwiczyć za ch
Komentarze
Prześlij komentarz